Gdzie by tu dzisiaj?
Otwieramy przewodnik i nasz wybór pada na okolice Łuku Triumfalnego.
Wybrane. No to w drogę. Do Łuku Triumfalnego można podjechać kilka stacji metrem. My jednak zauroczeni hiszpańską pogodą postanawiamy nie marnować słońca na podziemne przejazdy i idziemy piechotą. Spacer zajmuje blisko 30 minut, ale przy okazji podziwiamy całą okolicę.
Sam Łuk Triumfalny może nie robi aż takiego wrażenie jak ten paryski ale i tak jest widowiskowy. Od Łuku idziemy piękną, szeroką, spacerową aleją do Parku de la Ciutadella. Od razu uwagę przykuwa ogromna fontanna ze złoconymi rzeźbami na górze. Znajdziemy też tutaj budynek Parlamentu Katalonii.
Dalej kierujemy się w stronę wybrzeża. Kierunek wyznaczają nam dwa nadmorskie wieżowce - hotel i budynek firmy ubezpieczeniowej. Dochodzimy tym samym do Port Olimpic i promenady nadmorskiej. Jest to fantastyczne miejsce do spędzania wolnego czasu. Mnóstwo knajpek, miejsc do posiedzenia, przyrządów do ćwiczeń, ścieżek rowerowych (rolkowo-rowerowe, bo rolki to kolejny modny sposób poruszania się po BCN). Obierając kierunek "na prawo" ;) zaliczamy spacer najsłynniejszą częścią nadmorskiego deptaka - Barcelonetą. Biorąc na azymut charakterystyczną (dubajską) sylwetkę Hotelu W docieramy do nowego portu.
Decydujemy się na wizytę w Muzeum Historii Katalonii. Zwiedzenie pięciopiętrowego muzeum zajmuje nam dłuższą chwilę.
Następnie na naszej trasie pojawia się Akwarium. Jest jednym z największych akwariów w Europie. Główną atrakcję stanowią ruchome platformy przesuwające się w szklanym tunelu utworzonym wśród pływających dookoła ryb. Dodatkowych wrażeń dostarczają przemieszczające się tuż obok albo tuż nad głowami ogromne rekiny i płaszczki.
Wyedukowani w historii i oceanografii wyruszamy dalej na wędrówkę po mieście. Wychodząc z Akwarium znajdujemy się dwa kroki od pomnika Kolumba, który wyznacza nam kierunek naszego dalszego marszu najsłynniejszą ulicą Barcelony - La Rambla.
Sama ulica przypomina bardzo nasze zakopiańskie Krupówki. Pełno ludzi, straganów z pamiątkami i knajpek. Byliśmy tak skupieni na tym, żeby omijać innych uczestników ruchu na tej pieszej autostradzie, że w ogóle nie zauważaliśmy otaczających nas budynków. A znajduje się tu kilka ciekawostek architektonicznych. Rzeczą wartą odwiedzenia jest na pewno targ La Boqueria. Przepych zapachów, smaków, kolorów jest wręcz niewyobrażalny! Można tu kupić praktycznie wszystko. Ryby, owoce morza, czekoladę, owoce, świeżo wyciskane soki... Przyprawieni o zawrót głowy kupujemy soki i udajemy się dalej w stronę placu Catalunya.
Pora powoli wracać do domu. Tym razem poddajemy się i jedziemy metrem. Na nogach do domu nie ma nawet mowy ;)