Pobudka. Po kilku godzinach snu pora udać się na śniadanie. Wyglądamy przez okno. Morza nie ma. Są góry. I chmury... No nie tak miało być. Sycylia. Słońce, morze, palmy... Ale nie chmury. Nic to. Idziemy coś zjeść na poprawę humoru. Przy okazji dokonujemy oględzin hotelu. Dobrze jest. Hotel Santa Lucia okazuje się yć bardzo przyjemny. Może nie jest już najnowszy i gdzieniegdzie to widać, ale naprawdę nie ma na co narzekać.
Ponieważ dziś jeszcze trochę chmur na niebie, ale zdecydowanie mniej niż widziałyśmy nad górami z okna, postanawiamy udać się na spacer promenadą do Cefalu. Z hotelu na plażę i do nadmorskiej promenady prowadzą dość strome schody. W dół nie problem, ale z powrotem udka pracują :)
Dochodząc do schodów naszym oczom ukazuje się w końcu piękny widok na morze. Stajemy zafascynowane kolorem i przejrzystością wody. Jest po prostu bajeczna.
Promenadą docieramy do miasteczka.Cefalu jest malutkie i bardzo urokliwe. Stare kamienice, wąskie brukowane uliczki. Dołączając do tego widoki, jest po prostu magiczne. Późnym wieczorem wygląda z resztą równie niesamowicie. Wtedy też kwitnie życie kawiarniano-towarzyskie.