Dzisiaj kolejna wyprawa. Tym razem obieramy kierunek na Wysypy Liparyjskie. Pooglądałyśmy trochę zdjęć przed wyjazdem i jesteśmy ciekawe czy w rzeczywistości wyspy są równie piękne.
Rano ładujemy się na statek. A w zasadzie większych rozmiarów motorówkę i wyruszamy na 2-godzinny rejs. Cały czas płyniemy w zasadzie równolegle do linii brzegowej Sycylii, więc możemy podziwiać jej piękne wybrzeża. Największą atrakcję naszej wyprawy stanowią pojawiające się niespodziewanie delfiny, które postanowiły przez chwilę potowarzyszyć naszej łodzi.
Powoli wyłaniają nam się kolejne wyspy Archipelagu Eolskiego. Najpierw ukazują nam się dwie najmniejsze wyspy - Alicudi i Filicudi. Wyspy, na których nie ma nawet dróg asfaltowych. Na całym archipelagu nie ma też wody pitnej. Mieszkańcy muszą liczyć na opady lub dostawy wody z Sycylii.Do portu w Lipari płyniemy przez dość wąską przeprawę miedzy wyspą Lipari i Vulcano - ciągle aktywny wulkan, z którego krateru wydobywają się siarkowodorowe wyziewy widoczne z daleka.
Dobijamy do Lipari. Postój 3 godziny, więc decydujemy się na wycieczkę objazdową po wyspie. Trasa wycieczki prowadzi chyba jedyną drogą dookoła wyspy. Na dokładkę bardzo wąską i krętą. Nasz autokar ma niekiedy problemy by wyminąć się z samochodem jadącym z naprzeciwka. Po drodze zatrzymujemy się w kilku punktach widokowych oraz na degustację miejscowego specjału - wina Malvazija. Winko dobre a i widoczki niesamowite. Nasza wycieczka zajęła nam jakieś 1,5 godziny. Czyli drugie tyle pozostało nam jeszcze do zagospodarowania. Postanawiamy wspiąć się na mini wzgórze, na którym znajduje się zamek Meligunte. Przechadzamy się po jego murach obronnych i pstrykamy kolejne foty pięknej lazurowej wody :) Kolor wody we Włoszech po prostu nas urzeka.
Robimy jeszcze powolny obchód miasteczka i powoli szykujemy się do dalszej wycieczki na wyspę Vulcano... Pakujemy się na łódź i ruszamy....