Pogoda dziś nas już nie rozpieszcza. Rano budzi nas deszcz. Postanawiamy zatem wykorzystać dzień na odwiedzenie lizbońskiego oceanarium - podobno największego w Europie.
Wiemy tylko tyle, że musimy dostać się pociągiem do stacji Oriente. Liczymy na to, że ktoś na stacji będzie w stanie udzielić nam dalszych instrukcji.. Początek jest niezły. Pani w kasie mówi po angielsku. Jednak okazuje się, że na to połączenie bilety musimy zakupić w automacie, a nie u niej. Czyli przed nami próba sił z automatem, który na szczęście też "wykazuje się" znajomością angielskiego. Przy zakupie popełniamy oczywiście małą gafę. Sugerując się komunikacją miejską w Barcelonie, gdzie można mieć 1 bilet 10-przejazdowy na dwie osoby, tutaj też kupujemy 1 bilet z 4 przejazdami. A w Lizbonie tak to już nie działa. Tutaj każda osoba korzystająca z komunikacji musi mieć swój kartonik. Uświadamia nas konduktor, którego zdążyliśmy zapytać zanim wsiedliśmy do pociągu, więc oszczędziliśmy sobie problemów przy kontroli biletów po drodze.
Stacja Oriente przenosi nas w zupełnie inną część Lizbony. Tutaj mamy tę w pełni nowoczesną część miasta. Prosto ze stacji dostajemy się do centrum handlowego Vasco da Gamy. Po bokach w górę strzelają dwa nowe wieżowce. Udajemy się nad rzekę. Mamy stąd super widok na najdłuższy most Europy - most Vasco da Gamy (dla odmiany). Nabrzeże jest bardzo przyjemne dla spacerowiczów i biegaczy. Na pewno jest dużo fajniej przy bardziej sprzyjającej pogodzie. Nas dziś nie rozpieszcza. Rzeka w tym miejscu ma kilkanaście km szerokości i wieje tu, jak nad morzem.
Docieramy w końcu do oceanarium. Pomysł okazuje się być trafiony. Duży obiekt, z ogromnym zbiornikiem po środku, w którym możemy dostrzec najróżniejsze gatunki wodnych stworzeń. Korytarze prowadzą dookoła zbiornika. Mamy możliwość obserwowania stworzeń w różnych zaułkach akwarium i na różnych poziomach. Wydaje się, jakbyśmy po prostu pływali wśród nich. Ogromne rekiny czy płaszczki mamy dosłownie na wyciągnięcie ręki.
Ponieważ została nam jeszcze spora część dnia do zagospodarowania a pogoda ciut ciut się poprawiła wyciągamy plan miasta i palec pada na akwedukty. Wsiadamy zatem w metro i jedziemy. Z metra plus minus wiemy dokąd mamy iść, ale obstawiamy, że znając dokładność portugalskich map, znowu pobłądzimy. I tak też się dzieje. Teoretycznie na miejsce docieramy ale żadnych akweduktów tu ni ma. Krążymy po kilku okolicznych uliczkach aż w końcu trafiamy. Oczywiście okazuje się, że przechodziliśmy tuż obok wejścia na akwedukty, ale jest ono tak słabo oznaczone, że w ogóle nie zwróciliśmy na nie większej uwagi. Wejście kosztuje 2 Euro. Będziemy mieć za to wspaniały widok na Lizbonę oraz pomnik Chrystusa i Most 25 Kwietnia - najdłuższy most wiszący w Europie, który jest kopią mostu Golden Gate w San Francisco.
Ponieważ pogoda się poprawiła i nawet wychodzi słoneczko (chociaż wiatr nie ma zamiaru przestać nas nękać). Udajemy się zatem na dłuuugi spacer do domu. Kręcąc się po lizbońskich uliczkach docieramy do Parku Edwarda VII, a dalej Av. da Liberdade trafiamy nad brzeg Tagu, skąd dalej udajemy się w kierunku Santa Apolonia.. Pora pomyśleć nad planem na dzień jutrzejszy.. :)