Geoblog.pl    blenden    Podróże    Kenia i Tanzania 2014    neverending story... czyli pociągiem przez Kenię
Zwiń mapę
2014
11
lut

neverending story... czyli pociągiem przez Kenię

 
Kenia
Kenia, Mombasa
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 11571 km
 
O 7 z minutami budzi nas dzwonek wołający na śniadanie. Zwlekamy się z łóżek. Schodzę ze swoje go pierwszego piętra starając się sobie przy tym większej krzywdy nie zrobić. Jest wcześnie rano, a jest już dość ciepło.Przy śniadaniu nasi posiłkowi towarzysze wpadają w przerażenie. I nie chodzi wcale o jakość serwowanych nam dań. Dostrzegają za oknem tablicę z nazwą miejscowości, Okazuje się, że mieścina przez którą przejeżdżamy leży mniej więcej w połowie drogi do Mombasy. Rewelacja.. Czyli na pewno nie dojedziemy do celu między 9 a 11. Kolega twierdzi, że powinniśmy dotrzeć między 13 a 14. Ha.. Nie powinno nas to chyba mocno dziwić. Wszak jesteśmy w Kenii.

Pociąg jedzie i jedzie. Mamy wrażenie, że z każdym kilometrem coraz wolniej. Przynajmniej możemy sobie widoki popodziwiać. Przejeżdżamy przez park Tsavo. Udaje nam się nawet zobaczyć stadko małp i słoni. Reszta towarzystwa gdzieś się pochowała. Niestety... Przejeżdżamy też przez mniejsze i większe wioski. W większości – raczej jednak mniejsze. Ot, stoi sobie chałupka pośrodku niczego. Widać, że zamieszkała, bo pranie łopocze na wietrze. Żeby iść do sąsiada na kawę, trzeba lata świetlne przebyć. Ale widać, tak im pasuje. Z każdej chałupiny wybiegają dzieciaki, by pomachać ludziom jadącym w pociągu. Na tym odludziu cykliczne przejazdy tego środka powolnej wyjątkowo lokomocji jest jedyną atrakcję.

Jazda się przedłuża. Zrobiła się godzina 14, czyli powinniśmy powoli dojeżdżać. Wyciągamy naszą mapę. No i nijak nie chce z niej wynikać, że jesteśmy blisko Mombasy. Wychodzi na to, że mamy jeszcze kawał drogi. Słabo, bo nasz zapas wody zaczyna wysychać, a pociągowe zapasy do kupienia też z każdą minutą ubożeją. Skwar jest niemiłosierny. Na dworze ze 35 stopni. A tym metalowym pudełku czuję się trochę jak kurczak w piekarniku. Wystawienie głowy za oknem też niewiele sytuację zmienia. Pociąg jedzie na tyle wolno, że powiew powietrza jest prawie nieodczuwalny. A na pewno nie na tyle, by mieć jakiekolwiek chłodzące właściwości. Kolor mojej twarzy zaczyna się zmieniać już w bardziej intensywny odcień czerwieni.. Jeszcze trochę a odpłynę.. Albo wyparuję.. Jedno z dwojga.. ;)

Pojawia się kierownik pociągu, by zaprosić nas na nieplanowany lunch. Całe szczęście, bo wody mało ale ciasteczka też już nam wyszły.. A obiad przynajmniej daje nam okazję jeszcze raz spotkać się z naszymi towarzyszami posiłków, którzy to wprawiają nas w osłupienie. Są to bowiem pierwsi Kenijczycy, którzy cokolwiek wiedzą o Polsce. Kojarzą Kraków i Wałęsę. No i Papieża, oczywiście. Jesteśmy w szoku..

Powoli, bardzo powoli zbliżamy się do Mombasy. Stan rzeczy jest dość nieciekawy. Kiepsko wygląda wioska, w której domostwo zbudowane jest z drewnianego stelażu i zaschniętej gliny. Jednak chwilę później okazuje się, że docieramy do wioski, w której szkielet domów, a i owszem, jest z drewna ale ściany już nie z gliny, tylko z czegoś podobnego do naszych worków na ziemniaki. Chwilę później docieramy znowu do wioski, w której ludzie żyją w tonach plastiku. Wielkie worki z plastikowymi śmieciami stanowią chyba cały ich dobytek. Zdaje się, że na tym śpią, gotują na tym obiad, a jak trzeba, to i pseudo-ścianę zbudują. Ciężko na to patrzeć, a niewyobrażalne wręcz jest, jak tak da się żyć... Ale jednak jakoś się da.. No i w sumie wychodzi na to, że ta pierwsza wioska – drewno + glina – to jednak na bogato było. Najbardziej zadziwiające jest to, że ci ludzie w swojej absolutnie skrajnej biedzie są w dalszym ciągu uśmiechnięci. Machają do wyglądających z pociągowych okien ludków. Może liczą na to, że te białe istoty są zapowiedzią zmian na lepsze – dla odmiany od naszych praprapraprzodków, którzy raczej zmiany na lepsze nie przynieśli.... I być może nawet nie będą to zmiany na lepsze dla nich samych. Ale może dla ich dzieci.. Albo prędzej dzieci ich dzieci.. Albo jeszcze dalej..

Ostatecznie do Mombasy docieramy chwilę przed 18. Czyli prawie 24 godziny w pociągu. Jak na razie – mój rekord ;) Jednak mimo wszystko sprawa zadziwiająca. Ja rozumiem, że Kenia, to nie drugie Niemcy czy Japonia. Jednak.. Jeden pociąg, jeden tor, jedna trasa i taki poślizg...? A ludzie na nasze PKP narzekają.
Dobrze, że hotel mamy zarezerwowany, bo już bym chyba zwątpiła, jak bym miała jeszcze teraz po mieście latać i noclegu szukać.. Łapiemy tuk-tuka i przejeżdżamy przez miasto. Nie jest już tak fajnie, jak w Nairobi. Mombasa jest dużo starsza (a przynajmniej tak wygląda), bardziej zniszczona i biedniejsza. Jutro pójdziemy połazić, może wtedy wrażenia będą inne...
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (30)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
coati
coati - 2014-06-01 22:20
A ja bardzo poproszę o zdjęcia z pociągu jeśli można, pozdrawiam Jagoda
 
blenden
blenden - 2014-06-02 18:08
Będą, będą. Po kolei uzupełniam braki zdjęciowe w blogu :)
 
 
blenden
Joanna
zwiedziła 13% świata (26 państw)
Zasoby: 178 wpisów178 31 komentarzy31 550 zdjęć550 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
04.09.2020 - 07.09.2020
 
 
01.01.1970 - 01.01.1970
 
 
02.06.2014 - 02.06.2014