Po śniadaniu wyruszamy w teren. Niezmiennie od wczoraj Mombasa robi dużo biedniejsze wrażenie niż Nairobi. Jest głośna, chaotyczna i śmierdząca. Widać, że jest dużo biedniejsza niż stolica. Raczej mało nam do gustu przypada. W sumie to cieszę się, że naszą podróż zaczęliśmy w Nairobi. Lepszy obraz Kenii mieliśmy dzięki temu na dzień dobry.
Idziemy w stronę starówki. Dopadają nas od razu profesjonalni przewodnicy bez których to podobno zwiedzanie miasta i fortu Jesus jest bezsensowne. Ponieważ jesteśmy oporni słyszymy już nawet, że warto wziąć ze sobą przewodnika ze względów bezpieczeństwa. Mimo wszystko, dziękujemy. W niebezpieczne rejony nie mamy zamiaru się zapuszczać. A dodatkowo zasłaniamy się słabą znajomością angielskiego i polskim przewodnikiem, który mamy w torbie..
Sam fort jakiegoś specjalnego zachwytu w nas nie wzbudza. U nas mamy lepsze zabytki :) Cena za wejście to 1200 szylingów od łebka. Wchodzimy w zakamarki starówki. Tu też bardo biednie, śmierdząco i do tego, rzecz jasna, staro. Praktycznie wszystkie kamieniczki obdrapane i podniszczone. Aż żal patrzeć, bo renowacja zdziałałaby tu cuda.. Później kierujemy się w stronę słynnych mombaskich kłów. W przewodniku wyczytaliśmy, że są raczej tandetne ale stanowią niewątpliwy symbol miasta, więc trzeba zobaczyć. Fakt faktem, szału nie ma. Ale zdjęcie jest ;) Wpadamy do obiecująco wyglądającej knajpy, licząc na kawę latte. Okazuje się, że a i owszem wiedzą co to takiego ta latte, ale ekspresu do kawy nie mają, więc nam nie zaserwują. Mogą za to poczęstować nas zwykłą. Dobra, będzie taka. Swoją drogą kenijska kawa, którą udało nam się spróbować jest naprawdę dobra. Muszę przywieźć z kilogram ziaren do domu. Albo dwa ;)
Po krótkiej przerwie postanawiamy dobić się do netu. Udajemy się zatem do kawiarenki internetowej, którą widzieliśmy po drodze. Długo jednak nie jest nam dane poserfować po necie. Pani nas wyprasza, bo już zamykają. Idziemy obok. Tu też nie poszalejemy, bo pada agregat. Dobra, to może w trzeciej... Tutaj całe szczęście nie zamykają, a agregat nie ma focha i działa. Za to net focha najwyraźniej ma i działa średnio. Zawsze coś...
Usiłujemy kupić bilety na lot na Zanzibar na jutro. Na zakup biletu przez pośrednika jest już za późno a bilety na stronie Fly540 są o 150zł od osoby droższe. Zmieniamy zatem plany. Sprawdzamy pogodę i rezerwujemy nocleg w Malindi.
Wracamy do hotelu i zastanawiamy się, co nam tu nie pasuje.. No przecież.... Od dwóch dni nie ma popołudniowej pompy ;)