Przez tutejsze klimatyzacje ustawiona na bardzo niskie temperatury wczoraj zaczęło dopadać mnie jakieś przeziębienie. Całe szczęście Aspiryna na noc zdziałała swoje i dzisiaj jest już ok. Wstajemy o 4. Mamy pół godziny, żeby się ogarnąć. Punktualnie schodzimy przed hotel. A tu brama zamknięta, a naszego kompana nie widać... Hmm... czyżbyśmy mieli zaraz szukać innego towarzysza na dzisiejszy dzień..? Czekamy zatem przed hotelem i podglądamy biegające po ścianach gekony. Po paru minutach pojawia się nasz driver. W tym samym momencie pojawia się też pan z obsługi hotelu by otworzyć bramę. Wsiadamy zatem do tuk-tuka i ruszamy w stronę Angkoru.
Po jakiś 15-20 minutach docieramy na miejsce. Ruszamy we wskazanym przez naszego przewodnika kierunku. No tak tylko ciemno tu jak cholera, a latarka jest, tylko że została hotelu... Staramy się zatem trzymać blisko kogoś, kto o latarce nie zapomniał :) Idziemy za tłumem, bo absolutnie nie mamy pojęcia gdzie jesteśmy i w którą stronę powinniśmy się ustawić. Zajmujemy miejscówkę i czekamy na wschód słońca. Przyjechaliśmy na tyle wcześnie, że na wschód słońca musimy trochę poczekać.. Ale ma to swoje plusy. Cały czas nadciągają nowi turyści i dobre miejscówki są już dawno zajęte.
Wschód słońca nad Angkorem jest naprawdę wart wstania o 4 rano. Jeśli ktoś wybiera się już do świątyń Angkoru musi też zobaczyć wschód słońca.
Po obejściu świątyni, idziemy do pobliskiej knajpki na małe śniadania i ruszamy na zwiedzanie pozostałych świątyń. Musimy przyznać, że większe wrażenie robią na nas Bayon i Ta Prohm. Jedna urzeka niesamowitością patrzących z każdej strony twarzy, druga zaskakuje siłą przyrody. W jednej podziwiamy niesamowite zdolności ludzi, którzy tworzyli te świątynie układając je prawie jak trójwymiarowe puzzle, gdzie na każdym kamieniu mamy a to kawałek nosa, a to ucha i to wszystko tworzy niesamowitą zgraną całość, w drugiej z kolei podziwiamy jak ogromne drzewa wtapiają się powoli w stare mury świątyń. Ta Prohm jest po prostu niesamowita.
Świątyń Angkoru chyba nie da się opisać słowami. To po prostu trzeba zobaczyć...