I znowu Sajgon. Tym razem wita nas konkretną ulewą. Jadąc taksówką podziwiamy mknące w deszczu skutery. Wszyscy pochowani pod pelerynami. Pasażerowie chowają się cali, także liczbę osób jadących na skuterze można ocenić jedynie po liczbie wystających spod peleryny nóg. Całe szczęście, gdy dojeżdżamy do hotelu przestaje padać. Tym razem mieszkamy w hotelu An An, na tej samej ulicy co poprzednio.
Zostawiamy bagaże i idziemy połazić po mieście. W pierwszej kolejności udajemy się do naszego poprzedniego hotelu zabrać zostawione przez nas rzeczy. Tak się pakowaliśmy, że jakimś dziwnym cudem pozostawialiśmy bluzy. Reszta dnia upływa nam na zwiedzaniu nowych miejsc i odwiedzaniu już nam znanych. A jutro wylot do Da Nang :)