Do Tirany docieramy chwilę przed północą. Kolejna kontrolna paszportowa i znowu mam nerwa, że ci tutaj stwierdzą, że jednak paszport mi potrzebny. Ale całe szczęście nasze dowody osobiste w zupełności panią usatysfakcjonowały.
Łapiemy taksówkę. Cena oficjalnej taxi (żółtej) w dzień wynosi 20 euro. Nam pan rzuca 25. ech... no cóż taryfa nocna. Niech i tak będzie. W drodze do hotelu przejeżdżamy przez główne ulice miasta, przy okazji mając możliwość poobserwowania głównych zabytków nocą. Ruch praktycznie żaden, więc nie mamy okazji doświadczyć ułańskiej fantazji tirańskich kierowców ;)