Geoblog.pl    blenden    Podróże    Bałkanica po raz pierwszy... Albania    dzień pierwszy
Zwiń mapę
2013
22
paź

dzień pierwszy

 
Albania
Albania, Tirana
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1369 km
 
Po śniadaniu wyruszamy zobaczyć miasto. Z tego, co wcześniej czytałam, Tirana nie ma zbyt dużo do zaoferowania i na zwiedzanie miasta można przeznaczyć jeden dzień. Zobaczymy. Na razie oswajamy się z temperaturą. Jest blisko 30 stopni, a my przyleciałyśmy z jesiennej Polski. Dobrze, że w domu wydrukowałyśmy sobie parę mapek Googla z różnymi zbliżeniami Tirany, bo na mapkę dla turysty w hotelu nie ma co liczyć. Udałyśmy się zatem wytyczonym przez obsługę hotelu nam na tej mapie szlakiem. I oczywiście i tak poszłyśmy nie tak, jak trzeba. Udałyśmy się zatem, zamiast do centrum miasta, na jego obrzeża. O pomyłce orientujemy się dopiero po pewnym czasie, gdy coś otaczająca nas rzeczywistość przestaje pasować do miana centrum miasta. Wyciągamy mapę. Obieramy drogę powrotną. Wybór jednak nie okazuje się super trafiony. Dostajemy się bowiem na ulicę, gdzie jeden obok drugiego wyrastają nam sklepy zoologiczne. Problem w tym, że Albańczycy mają dość specyficzny stosunek do wszystkiego co nie zakrawa na miano homo sapiens. Idę i staram się nie patrzeć. Widok kociaków i szczeniaków pozamykanych w kletkach, jak dla chomików, przyprawia człowieka o słabość. Chciałoby się wszystkie te klatki pootwierać i wypuścić towarzystwo na wolność. Problem w tym, że jak miałam się później przekonać, na wolności wcale lepiej mogło nie być.

Znikamy, czym prędzej, w stronę centrum. I faktycznie, główne zabytki Tirany są w zasadzie zlokalizowane wokół głównego placu miasta - Placu Skanderbega. Na środku stoi pomnik w/w jegomościa, dookoła zaś gmach opery, muzeum narodowe oraz XVIII-wieczny meczet Etehem Bey. Ponieważ upał daje nam się troszkę we znaki, skuszone obietnicą muzealnego chłodu, postanawiamy go odwiedzić. Co prawda do wielbicielek łazikowania po muzeach się raczej nie zaliczamy ale tym razem idziemy. Cena za wejście 200 leków.

----> 1 euro - 140 leków (stan na 10.2013)

Muzeum jest dość spore. Specjalnie interesujących eksponatów jednak tu nie odkrywamy. Jedyne, co na dłuższą chwilę przykuwa naszą uwagę, to kolekcja pięknych pozłacanych ikon. Poza tym, w muzeum mają mega wygodne kanapy ;) ale widać, że komercja tu jeszcze nie dotarła. Sklepu z pamiątkami brak..

Siadamy na chwilę na kawę i obserwujemy codzienne życie mieszkańców stolicy. Na ulicach panuje absolutny chaos. Przepisy ruchu drogowego są chyba tylko na papierze. Samochody jeżdżą, jak im pasuje. Na dwóch pasach ruchu trzy samochody i motor to norma. Czerwone światło jest dla innych, nie dla mnie. Wystarczy, że zatrąbię i jadę dalej. Problem, gdy znajdzie się dwóch takich co trąbną i jadą dalej, licząc na to, że ten drugi ustąpi. A ten drugi twierdzi, że przecież ten pierwszy musi ustąpić.. No i klops.. Czasami jeszcze zaplącze się miedzy nimi jakiś pieszy. Ci tutejsi też nie zważają na światła, pasy, zasady. Chcą przejść - to idą. Nie wiem, jak tu się odnajdują odwiedzający ten kraj Niemcy ;)

Ale w przeciwieństwie do drogi, życie poza nią płynie sobie spokojnie. Każdy ma tu czas. Środek tygodnia, godziny pracy a tu w kawiarniach i parkach pełno ludzi siedzących sobie na kawie i plotkujących ze znajomymi. Nikt się nigdzie nie spieszy. Nikt nigdzie nie goni. Co prawda, większą część tego "bumelującego" towarzystwa stanowią panowie. Siedzących sobie ot tak i nic nie robiących kobiet jest znacznie mniej. Czyli my stanowimy wyjątek od przesiadującego przy pozostałych stolikach męskiego towarzystwa.

Jeśli chodzi o ceny kawiarniane:

---> kawa latte - 170 leków
---> tiramisu (ooogromne) - 250 leków

Ruszamy dalej. Idziemy w stronę ortodoksyjnej katedry. Co prawda podobno najbardziej efektownie wygląda wieczorem, gdy jest podświetlona. Ale za dnia też jest ciekawa. Katedra jest cały czas w trakcie budowy. W środku część ścian jest już pokryta ślicznymi mozaikami. Gdy skończą budowla będzie pewnie robiła wrażenie.

Wracamy do hotelu jedną z głównych ulic miasta. Dochodzimy do piramidalnej budowli. Dowiadujemy się, że było to muzeum albańskiego dyktatora Enwera Hodży. Później zostało przekształcone w centrum kultury. Niestety, czasy świetności ma już dawno za sobą. Budynek mocno niszczeje, a biorąc pod uwagę rodzaj zniszczeń to gro osób musiało wyładowywać na nim swoje frustracje.. Teraz służy głownie za ścianę do malowania i wspaniały tor do jazdy na deskorolce, ewentualnie zjeżdżania na butach.. Czemu nie, też się da.. Z tego, co gdzieś wyczytałam, budynek ma zostać w ogóle rozebrany. Zamiast niego ma tam powstać nowy gmach parlamentu. Albańczycy chyba chcą się skutecznie i bezpowrotnie pozbyć pamiątki po dawnej władzy.
|
|
|
Wybieramy się jeszcze na wieczorny spacer. Oświetlona Tirana wygląda już naprawdę, jak jedna z zachodnich europejskich stolic. Łącznie z dłuuuugim sznurkiem czerwonych świateł samochodów.. Korki, jak na wylotówkach z Warszawy przed długim weekendem..

 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (19)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
blenden
Joanna
zwiedziła 13% świata (26 państw)
Zasoby: 178 wpisów178 31 komentarzy31 550 zdjęć550 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
04.09.2020 - 07.09.2020
 
 
01.01.1970 - 01.01.1970
 
 
02.06.2014 - 02.06.2014