Wylot mamy z samego rana. Jak zwykle wybraliśmy sobie lot dość złożony. Nie wiem czemu nigdy nie kupimy sobie lotu z najwyżej jedną przesiadką. Tym razem lecimy najpierw do Londynu, gdzie musimy jeszcze zmienić lotnisko i LHR dostać się do LGW. Przy okazji spędzając jeszcze 10 godzin na łażeniu po mieście. Dopiero po tym wsiadamy w samolot do Dubaju i dalej do Nairobi.
Z dziwnie złym nastawieniem wsiadam do samolotu. Jakoś ciągle kręcą mi się w głowie moje schizy. Żeby przypadkiem żadnego zamachu w Nairobi znowu nie było, żeby nas nie okradli, nie oskalpowali, nie zestrzelili i Bóg wie co jeszcze. Już sama zaczynam się na siebie wkurzać z tym nakręcaniem, zapewne zupełnie niepotrzebnym. Przecież będzie dobrze :)
Tymczasem lecimy do Londynu...