O poranku debata, gdzie by tu dzisiaj... Może skalne miasto. Toż to blisko. Skoczymy do sąsiadów na parę godzin... No tak. Tylko zdałoby się posiadać dowód... A nie wszyscy ze sobą wzięli... Aaaa tam... Raz kozie, jak to mawiają. Jedziemy.
Po przekroczeniu granicy, na mapę nawet nie musimy patrzeć. Wszystkie samochody z rejestracją PL jadą dokładnie tam gdzie my. Efekt. Korek. Ech.. no tak. A miało być odludnie...
Trzeba przyznać, że Skalne Miasto to jedno z tych miejsc, które po prostu trzeba zobaczyć. Ogromne skały naprawdę robią wrażenie. Ponieważ znajdują się niedaleko za polską granicą, można zaplanować wycieczkę na weekend. Warto.
Po obejściu Skalnego, które zajęło nam bez mała, parę ładnych godzin, idziemy na obiad. W końcu jesteśmy w Czechach, bez zasmażanego syra nie wyjedziemy!
Do Polski wracamy już nad wieczorem.
Na jutro zaplanowaliśmy Błędne Skały i Szczeliniec, więc kierujemy się w stronę Radkowa. Mamy zatem do pokononia tzw. drogę stu zakrętów. Trzeba przyznać, że taka wąska leśna droga, której nazwa absolutnie nie wzięła się znikąd, w nocy robi niesamowite wrażenia. Tą drogą po prostu trzeba się przejechać.
http://www.karlow.pl/sto_zakretow - krótka informacja o ww drodze.
Ponieważ poszukiwania dachu nad głową oczywiście kończą się fiaskiem postanawiamy rozbić gdzieś namiot. W końcu dziś już nie pada. Kawałek pola namiotowego znajdujemy nad zalewem w Radkowie. Miejsce cudne, więc zostajemy :)